Gomunice: Wyrok we wtorek

Finał głośnego protestu Gomuniczan już niebawem. Zeznania świadków, listy pełnomocnictw, oddalone wnioski: dziś odbyła się druga rozprawa przedstawiająca realia prac Komisji Wyborczych... ››

Finał głośnego protestu Gomuniczan już niebawem. Zeznania świadków, listy pełnomocnictw, oddalone wnioski: dziś odbyła się druga rozprawa przedstawiająca realia prac Komisji Wyborczych piotrkowskiemu Sądowi Okręgowemu.

 

O sprawie pisaliśmy wcześniej.

 


Gomuniczanie wraz z swym pełnomocnikiem Szymonem Zyberyngiem podtrzymali zarzuty postawione w proteście. Przedstawiciele Komisji Wyborczych wraz z Przewodniczącą Gminnej Komisji Wyborczej, Anetą Szczepocką również obstawili przy swoim oświadczeniu jakie złożyli na piśmie w dokumentacji, którą przez Sąd zostali zobowiązani niezwłocznie uzupełnić. Po ich stronie nie stawił się jednak Komisarz Wyborczy w Piotrkowie Trybunalskim Arkadiusz Lisiecki.

 

Zeznania, zeznania

 

Na pierwszy ogień poszły zdjęcia wójta gminy, które pojawiły się na pięciu tablicach powieszonych w Lokalu Wyborczym nr 2. Członek tejże Komisji Wyborczej, a zarazem świadek w sprawie, Małgorzata Bergier na początku nie zwróciła szczególnej uwagi na te tablice.

- Było to pięć tablic ze zdjęciami. Przedstawiały radnych poszczególnych kadencji, u samej góry tablicy widniał napis informujący o tym, z której kadencji są ci radni, zaś obok tego napisu zdjęcie wójta. - zeznała poruszona. - I nie było to jedno zdjęcie, lecz pięć, po jednym na każdej z tablic. - podkreśliła.

- Podczas odebrania pomieszczenia... - zaczęła Przewodnicząca Komisji Wyborczej nr 2, Ewelina Szymek - Nie miała pani żadnych zastrzeżeń co do lokalu wyborczego.

- Tak. - odpowiedziała Bergier. - Jednak wszyscy byliśmy wtedy poddani wrażeniu, że "to budynek gminy, tak musi być." - wytłumaczyła.

 

O liczeniu głosów opowiadał świadek Stefan Flaszka, Mąż Zaufania w Obwodowej Komisji Wyborczej nr 1.

- Po zamknięciu lokali otworzyliśmy urnę i wysypaliśmy głosy na duży stół. - "opisał" swymi rękoma. - Wtedy każdy z członków komisji zagarniał pewną ilość głosów i sortował je na te ważne i nieważne, jednak nikt nie miał pewności co do tych głosów nieważnych, a ich ilość rosła w oczach. Ponadto odniosłem wrażenie, że to nie była Państwowa Komisja Wyborcza - to był sztab wyborczy pana Jerzego Sewerynka działający w tejże komisji i to za państwowe pieniądze!

 

Następnie poproszono Męża Zaufania w Komisji Wyborczej nr 2, Dawida Pełkę, będącego na okoliczności sprawy świadkiem. Powrócił on do sprawy tablic ze zdjęciami:

- Zdjęcia te wzbudziły duże zainteresowanie osób, które na nie spoglądały. Ludzie komentowali te tablice "zobaczcie, wójt już tyle lat góruje nad tymi radnymi", "to gospodarz, skoro jest tyle lat włodarzem". Wyraziłem swoją opinię członkom komisji, jednocześnie informując przewodniczącą, iż "te zdjęcia nie powinny się znajdować w tym lokalu". Po tym wywiązała się krótka dyskusja na ten temat i w efekcie usłyszałem słowa przewodniczącej, że "te zdjęcia mogą się tu znajdować, to budynek gminy i one mogą tutaj wisieć". - opisał sytuację świadek.

- Odpowiedziałem jej, że "w tym dniu jest to lokal wyborczy, a nie Urząd Gminy, dlatego tych zdjęć nie powinno tutaj być". Niestety po tej rozmowie nic w tym celu nie zostało uczynione. Ja wróciłem do swojej pracy, sami ludzie zwracali uwagę na to, że tych tablic nie powinno być, a wiadomo jak to jest jak się czeka w kolejce - ogląda się ściany z nudów. - dodał.


- Na pytanie, czy mam uwagi do protokołu, stwierdziłem, że do samych prac komisji uwag nie mam, jednak mam uwagę dotyczącą owych tablic. Przewodnicząca odmówiła uwzględnienia tej uwagi twierdząc, iż jest mało istotna. - zeznał świadek Pełka.

- Nie było to tak. Na moje pytanie, czy ma pan uwagi do protokołu odpowiedział pan przecząco, natomiast "poza protokołem - te tablice powinny być usunięte". -odpowiedziała na te zarzuty Ewelina Szymek. Tak wywiązała się krótka przepychanka, którą skwitowała przewodnicząca Szymek: - Nie mam nic więcej do powiedzenia, słowo przeciwko słowu.


Powtórzmy: słowo przeciwko słowu

 

Trudno się z tym nie zgodzić.

Ostatnim świadkiem, jaki zeznawał przed Sądem była Urszula Wlaźlak, członkini Komisji Wyborczej nr 1. Poruszyła ona kwestię pełnomocnictw, jakoby podczas pierwszej tury wyborów zainteresowanie nimi było niskie, natomiast przed drugą turą liczba pełnomocnictw wręcz się potroiła. Pełna ekspresji na wstępie podtrzymała swoje oświadczenie.

- Musiałam to przelać na papier, a nie było to dla mnie proste... Jako członek komisji miałam w obowiązku liczenie głosów, jednak nie dopuszczono mnie do wtórnego przeliczenia, tłumacząc, że "nie ma takiej potrzeby, nie wprowadzajmy zbędnego chaosu". Nie ustępowałam jednak. Kilka razy zwracałam się do innych członków o możliwość liczenia, rozmawiałam o tym z zastępczynią przewodniczącego, która również zbyła mnie słowami o "braku takiej potrzeby". Ja zwyczajnie chciałam swoje obowiązki wykonać należycie, miałam do tego prawo! - podkreślała.

- Ja naprawdę chciałam wyjść z tego lokalu wyborczego z czystym sumieniem, bo my, członkowie komisji, byliśmy ponaglani z pracą. Mówiłam, że jako członkowie komisji mamy nienormowany czas pracy, w dodatku za państwowe pieniądze i trzeba wszystko zapiąć na ostatni guzik, żeby później móc spać spokojnie - zeznała.

- Jak wyglądało liczenie głosów? Czy zwróciła pani uwagę na sposób odkładania głosów? - zapytał Zyberyng.

- Tak. Tak się składa, że nie obeszło to mojej uwadze. - odpowiedziała pewnie. - Głosy, które były liczone na konto obecnego wójta, były odwrócone drukiem do spodu, tak, jakby były ukrywane. Głosy liczone na konto jego kontrkandydata były "jawne", każdy, który chciał zobaczyć zaznaczony krzyżyk przy jego nazwisku mógł to zobaczyć, jeśli akurat był w pobliżu. Wracając do pełnomocnictw, pan - panie przewodniczący - tu zwróciła sie do Świerkowskiego - ...powinien dbać o spisanie protokołu, o te wszystkie szczegóły, pan powinien dbać o te pełnomocnictwa. Ale "przewodniczący" nie zareagował na zaistniałą sytuację - powiedziała świadek Wlaźlak.

Jej zarzuty odpierał wspomniany Przewodniczący Komisji nr 1, Daniel Świerkowski: - Dlaczego nie zwróciła się pani z tymi uwagami do protokołu?

- W tej pogoni za prawidłowościami nie mogłam skupić się na wszystkim. A ta sytuacja była naprawdę nerwowa. - odpowiedziała.

 

Na tym Sąd zakończył przesłuchiwanie świadków.

Powództwo w osobie Zyberynga złożyła wniosek o włączenie do dowodów w sprawie listy dopisanych wyborców. Sąd jednak odrzucił wniosek tłumacząc, iż dowód ten nie został ujęty w proteście, zatem jako dowód z ramienia protestu nie może być rozpatrywany.

 

Wnioski, wnioski

 

Po przesłuchaniach głos zabrał pełnomocnik protestujących.

- Mamy tutaj do czynienia ze złamaniem ordynacji wyborczej. Oto przed nami dowody agitacji wyborczej w postaci zdjęć kandydata. I choć mądry ustawodawca przewidział takie zdarzenia, to jednak nie jest do końca powiedziane jak mamy traktować zwykłe zdjęcie, nie ulotkę, nie program wyborczy, a zdjęcie uśmiechniętego kandydata. Jeśli na to przymrużymy oko, już niedługo będzie można podczas ciszy wyborczej spokojnie rozdawać zwykłe zdjęcia kandydatów. Co będzie dalej z naszą demokracją?

Jego pytanie jakby echem odbija się po całej Polsce. Minione wybory były także przedmiotem wałbrzyskiego protestu wyborczego. Ten jednak został oddalony. Czy i ten miał zostać zduszony? Jak silna jest w naszym kraju demokracja?

 

Czekać... czekać do wtorku

 

Sąd po wysłuchaniu świadków, jak i zapoznaniu się z materiałem postanowił, iż wyrok ogłoszony zostanie 22 lutego br. o godzinie 14:30. W jakim będzie on brzmieniu i na czyją szalę przeważy waga ślepej Temidy? Pozostaje tylko poczekać do przyszłego tygodnia.

Więcej o:
gomunice sąd okręgowy wybory protest wyborczy zeznania pełnomocnictwo

PRZECZYTAJ JESZCZE