W Radomsku nie ma komu pracować? Pracodawcy i pracownicy odpowiadają

W Radomsku nie ma komu pracować? Pracodawcy i pracownicy odpowiadają

Każdy medal ma dwie strony, jak się okazuje radomszczański rynek pracy również. W pośredniaku w dalszym ciągu jest zarejestrowanych sporo bezrobotnych, którzy teoretycznie powinni szukać zatrudnienia - zatrudnienie chcą dać lokalni przedsiębiorcy. Tylko Ci pierwsi nie kwapią się go podjąć. W drugiej części artykułu „W Radomsku nie ma komu pracować?”, przedstawiamy jak problem widzą pracodawcy i Ci co pracy poszukują.

Firmy z powiatu radomszczańskiego już od dłuższego czasu nie mogą znaleźć odpowiednich pracowników. Potwierdzeniem są liczne giełdy pracy, organizowane przez Powiatowy Urząd Pracy w Radomsku (o tym pisaliśmy w pierwszej części artykułu). Problem na tyle urósł w siłę, że pracowników brakuje nie tylko w fabrykach ulokowanych w podstrefie ekonomicznej, bo ludzi do pracy nie mają też rodzimi przedsiębiorcy.

- Jeśli chodzi o bezrobocie w Radomsku to moim zdaniem ono nie istnieje. Ludzie rejestrują się w pośredniaku żeby posiadać ubezpieczenie. Od ponad miesiąca nasza firma poszukuje pracowników na stanowiska pracownika budowlanego oraz pracownika biurowego. Ogłoszenie o chęci zatrudnienia przekazaliśmy do urzędu oraz serwisów ogłoszeniowych. Ze strony urzędu, a także wspomnianych serwisów nie było zbyt dużego zainteresowania – wyjaśnia lokalny przedsiębiorca.

Jego zdaniem przyczyna niepowodzenia wynikała z wysokości wynagrodzenia zaproponowanego na początek podjęcia pracy. Najwyraźniej było ono niesatysfakcjonujące, ciężko jest jednak proponować wysokie stawki już na wejściu. Pracownik powinien najpierw wykazać się umiejętnościami i lojalnym podejściem do pracy, a w dalszej kolejności rozmawiać z pracodawcą o wyższej stawce za wykonywaną pracę. W przypadku pracowników biurowych kandydatom często wydaje się, że ukończenie studiów załatwia sprawę, ale dla pracodawcy najistotniejsze jest doświadczenie, którego pracownik nabiera w początkowym okresie pracy.

- Jesteśmy bardzo zdziwieni brakiem chętnych do podjęcia pracy w naszej firmie, ponieważ dajemy możliwości rozwoju i co za tym idzie zwiększenia zarobków, zwłaszcza w przypadku pracownika biurowego. Niepokojący jest także fakt, że ludzie nawet nie pytają o ofertę pracy jaką dla nich mamy. Wygodniej jest być bezrobotnym, pobierać zasiłek i narzekać – dodaje przedsiębiorca.

Podobne stanowisko w sprawie poszukiwania i rekrutacji pracowników ma jeden z pracowników dużego zakładu działającego na terenie radomszczańskiej strefy. Znalezienie kogoś z podstawową znajomością języka angielskiego i obsługą programu Excel jest nie lada wyzwaniem.

- Ludzie rzeczywiście się zgłaszają, ale po wstępnej weryfikacji znajomości języka i podstawowych działań w Excelu okazuje się, że umiejętności daleko odbiegają od tego co było wpisane w CV. Kandydaci nie radzili sobie z prostym zadaniem, które mieli wykonać. Prawdopodobnie wynika to z tego, że wszędzie się mówi żeby w CV trochę ściemnić i pochwalić się czymś czego nie potrafimy. Nie czarujmy się. Dużo osób liczy na to, że nikt tego nie zweryfikuje – wyjaśnia pracownik, którego obowiązki pracy zawierają pomoc w procesie rekrutacyjnym jego pracodawcy.

Nasz rozmówca zauważył, że pozyskanie pracowników fizycznych jest jeszcze trudniejsze. Pomimo tego, że firma szuka pracowników fizycznych na wszystkich frontach w Radomsku i okolicy to wciąż jest duży problem ze znalezieniem odpowiedniej kadry fizycznej. Prawdopodobnie taka sytuacja wynika z niskich płac wynoszących mniej więcej 2000 zł na rękę.

- Za takie pieniądze nie ma chętnych na tego typu stanowiska. Myślę, że gdyby zarobki wzrosły to i ludzie do pracy by się znaleźli. W tym wszystkim chodzi przecież o to żeby zarabiać pieniądze – podsumowuje rekruter.

Jak się komuś nie chce robić, to każda praca jest ciężka

W zakładach radomszczańskiej strefy panuje duża rotacja pracowników, szczególnie tych fizycznych pracujących w systemie trzyzmianowym. Jak wyjaśnia Aleksander, w jego zakładzie pracy często pojawiają się nowi pracownicy. Wielu z nich wytrzymuje dwa lub trzy dni i kończą przygodę z zakładem. Jego zdaniem nie ma tutaj reguły, takie zachowania zaobserwował zarówno wśród dwudziestolatków jak i osób przed czterdziestką. Praca jest ciężka i nie każdy potrafi sobie z nią poradzić.

- Przychodzą tacy na dzień albo dwa i już więcej ich nie widzimy. Nie jest łatwo, bo na hali jest gorąco ale z drugiej strony nie płacą najniższej stawki więc idzie coś tam odłożyć. Generalnie praca jest ciężka, ale każda praca jest ciężka jak się nie chce robić. Mnie też nie jest łatwo ale pracuję, bo jak chce się mieć jakieś pieniądze to trzeba pracować. Tyle w temacie, jak kogoś stać żeby siedzieć u mamusi to niech siedzi, ale niech też nie narzeka, że nie ma pracy – zauważa Aleksander.

Aleksander przed podjęciem pracy na strefie pracował kilka lat na czarno u małego przedsiębiorcy pod Radomskiem. Do zmiany zatrudnienia skłoniła go przede wszystkim umowa o pracę, wyższa płaca i regularna praca. Co prawda wcześniej nie pracował w systemie trzyzmianowym jednak bardzo często zdarzały się kilkudniowe przestoje w działaniu zakładu. Za takie dni nie otrzymywał żadnego wynagrodzenia. Niepełne wypłaty również były na porządku dziennym. Jeśli szef nie miał tyle pieniędzy ile potrzeba to wynagrodzenie wypłacał w ratach. Czasami o pensję trzeba było się prosić.

- Nie wiem jak jest w innych zakładach, może źle trafiłem. Jak człowiek zachorował to pensja już leci w dół. Jak urlop to zależnie od humoru albo coś było albo i nie. Z umową jest mi lepiej i tego się trzymam. Nie polecam szarej strefy – podsumowuje.

Jak się okazuje są również osoby, które pracując legalnie rozważają możliwość podjęcia pracy na czarno. Jedną z nich jest samotna matka, która na rękę wyciąga 1550 zł miesięcznie. Póki co przed podjęciem pracy w szarej strefie wstrzymuje ja tylko fakt, iż mieszka z rodzicami, którzy pomagają jej finansowo. Nasza rozmówczyni podkreśla, że z jej zarobkami nie ma mowy o wzięciu kredytu na mieszkanie. Wynajem małego mieszkania to koszt około 800 zł za czynsz i odstępne, do tego dochodzą opłaty za media w średniej wysokości 100 zł oraz około 150 zł za przedszkole. Z 1550 zł zostało by jej 500 złotych na jedzenie oraz skromne życie. Tygodniowy budżet dla matki z dzieckiem w takim przypadku wynosił by 125 zł.

-Jeśli życie zmusiłoby mnie do tego żeby faktycznie wynająć mieszkanie, to bardzo poważnie brałabym pod uwagę pracę na czarno. Jeśli zgłosiłabym się po pomoc do MOPS-u to dostałabym 500 zł zasiłku na dziecko oraz dodatkowe pieniądze z innych zasiłków. Przy pracy na czarno pracodawca mógłby wypłacić mi wyższą pensję, ponieważ nie ponosi kosztów pracowniczych. Przypuśćmy, że byłoby to 2000 zł. Z zasiłkami mogłabym mieć ponad 2500 zł miesięcznie – zauważa radomszczanka.

Czy w obecnym układzie jaki powstał na radomszczańskim rynku pracy widać światełko w tunelu? Tym światełkiem mogą okazać się obcokrajowcy, którzy już pracują w zakładach w Radomsku i okolicach.

Więcej o:

PRZECZYTAJ JESZCZE